Dlaczego nie reagujemy na przemoc?

 

Ależ reagujemy!

Przemocą.

 

Weźmy, na przykład, Facebook. Nie ma dnia, żeby w aktualnościach nie pojawił się filmik prezentujący agresję. Takie filmy rozchodzą się po osiach czasu z prędkością światła. I nie ma chyba żadnego tematu tak chwytliwego i popieranego taką ilością komentarzy, jak propagowanie agresji.

 

Co czujemy, patrząc na te sceny? Radość? Miłość? Rozluźnienie? A może jakąś inną pozytywną emocję? Nie? To znaczy, że rozprzestrzeniamy strach, chęć zemsty i przemoc.

W komentarzach aż roi się od wyzwisk i łaciny podwórkowej, czyli agresji słownej, dajemy poklask dla odwetu w sposób niczym nieróżniący się od zachowania, które nota bebe tak ochoczo potępiamy. W ciele aż wrze od emocji. Serce przyspiesza, pot występuje na skórę. Już nie atakujemy napastnika z filmu. Dajemy upust emocjom, szkalując innych komentujących. I UWAGA! Z prowadzonych przeze mnie obserwacji (możecie je przeprowadzić we własnym zakresie) wynika, że znacznie częściej obrywa się kobietom niż mężczyznom. Co za paradoks! Sami wybieramy osoby, które w naszym mniemaniu są od nas słabsze. :D

 

O co tu chodzi?

 

Czy mamy do czynienia z jakimś zaślepieniem? Dlaczego nie dociera do nas, że jesteśmy takimi samymi agresorami i kierujemy się taką samą nienawiścią, jak ci, których obrzucamy tą nienawiścią? Co stoi na przeszkodzie zrozumienia, że to, na co zwracamy uwagę, w co ładujemy swoją energię, rośnie w siłę zasilane przecież tą energią. Co zaś zasilamy naszą energią, pojawia się w naszym życiu.

 

Dlaczego wszystkie niemal głosy skierowane są w kierunku tych podobno źle czyniących, a nikt nie pochyli się nad osobą pokrzywdzoną? Nie ma komentarzy mówiących o współczuciu? Są. „Widziałem twarz tej pobitej. Zrobiłbym im dokladnie to samo.” albo: „Wziasc kija do golfa I po kolei prawowac patoli... „ czy: „Maloletnie k**wy juz zycia nie maja. Oko za oko..” (na marginesie: to są komentarze przytoczone z pewnej otwartej grupy; są publiczne).

 

Co się dzieje?

 

Żądamy srogich kar dla oprawców.

Pragnienie ukarania krzywdziciela to produkcja krzywdzących, bo gdy nie ma oprawcy, nie ma kary dla niego. A emocja wzbiera, jak fala, którą jest. Szuka ujścia i jeśli na nie nie pozwolimy, emocja ulokuje się w ciele i odbije się na naszym zdrowiu. Rozboli bas głowa lub dostaniemy skurczu żołądka. Wolimy dać jej ujście i szukamy "zaworu". Klikamy "udostępnij", ale to nie pomaga, a już następni mają podobny problem. W końcu, parę godzin później, strofujemy dziecko za drobnostkę, odgrywamy się na partnerze, podwładnym. Sięgamy po piwo. Alkohol działa rozkurczowo, maskuje naszą emocję. Nie kojarzymy powiązania naszego zachowania z postem, robimy to nieświadomie.

 

Pomyślmy o dzieciach. One również mają dostęp do tych treści. Nie odreagują na rodzicu, partnerze czy podwładnym. A tak samo potrzebują uwolnić się od tych emocji. Mają dwa wyjścia: zachorować lub przerzucić agresję na młodsze rodzeństwo lub słabszego kolegę w szkole. Dokładnie tak. Ten mechanizm ma własne koło napędowe...

powstaje kolejny filmik... i tak w kółko. Dziecko z reguły zatrzyma emocje w ciele, nauczone, że nie wolno się złościć i odpyskować dorosłemu. Ale w przyrodzie nic nie ginie. Emocja nie znika. Czeka. Objawia się potem chorobami gardła, nieumiejętnością wyrażania uczuć (gdy jako dzieci nie mogliśmy wyrazić, co czuliśmy w konfrontacji z agresją), chorobami żołądka - tak zapisuje się złość, zaś bóle w okolicy krzyżowej kręgosłupa odpowiadają zapisowi związanemu z naszą płciowością (gdy zapisaliśmy, że pobito kobietę, z argumentacja słowną wskazującą, że chodzi o płeć).

 

I co się dzieje?

 

Dziecko zaczyna niszczyć zabawki, wyrywa ręce lalkom (chłopiec niszczy lalki siostry itd.). W dorosłym życiu wybierzemy partnera, który ma jakąś cechę wspólną z zakodowanym w naszym umyśle agresorem. Może to być fryzura, sposób poruszania się lub kolor ubrania. Czasem wpływa na to otoczenie (wiosna i kwitnące konwalie, których zapach zachował się wraz z tamtym wspomnieniem - mamy wtedy alergię na konwalie i nie wiemy dlaczego). Wybór jest całkowicie nieświadomy. Już nie pamiętamy sceny sprzed kilkunastu lat. To tak, jakby ukryta w podświadomości agresja rządziła się własną inteligencją. Atakujemy osoby podobne do ofiary z przeszłości, a zapytani, czemu to zrobiliśmy, mówimy: - nie wiem, coś mi kazało.

 

Już wiemy, co każe nam to robić.

 

Gdy pracujemy na poziomie podświadomym (nie posługuję się regresją hipnotyczną; moim zdaniem ma ona swoje mankamenty) i odnajdujemy to, co stało za reakcją tej osoby, okazuje się , że to nie bieżąca sytuacja wywołuje nieznośną reakcję emocjonalną, lecz zadawniony uraz lub szereg urazów. Uaktywnia się konflikt, którego wówczas nie rozwiązano, nie wyjaśniono, nie zharmonizowano. To on działa z poziomu podświadomego. Ponieważ nie uświadamiamy sobie tego, nasz uraz, ból, chęć odwetu projektujemy na obecnego agresora.

 

Ponieważ film zapisał się w naszym umyśle, jego treść jest wciąż obecna w głowie, by móc wpływać na nas w przyszłości.

Czy to znaczy, że mamy dać przyzwolenie na takie zachowania? Absolutnie nie. Film powinien posłużyć za dowód. Agresor powinien odpowiedzieć za swoje czyny. Pociągnięty do odpowiedzialności - za bierność - powinien zostać nagrywający film i grono gapiów. Nie jest to jednak materiał na portal społecznościowy. Każdy może zatrzymać falę emocji agresji, nie komentując i nie udostępniając filmu.

 

Jako dorośli ludzie, w konfrontacji z sytuacją podobną do tej z dzieciństwa, budzą się w nas te zapisane na poziomie komórkowym emocje. O tym mówi prawo rezonansu. Reagujemy na to, co mamy w sobie. Współdrgamy z tym, wchodzimy w synchroniczną częstotliwość. Im "niższa" emocja, tym niższa częstotliwość drgań. Odbieramy to jako fizycznie wyczuwalne drżenie.

Ale jest tak tylko wówczas, gdy coś lub ktoś nas dotyczy (dotyka). Inaczej emocja na nas nie działa. 

 

Współczucie to współodczuwanie, odczuwanie tego, co czuje inna osoba, więc współczucie, jak widzimy, jest.

Komentujący dość obrazowo opisują to, co czują agresorzy z filmu: agresję, a więc komentujący czują to samo. Współczują agresję, chęć krzywdzenia i poniżania.

Ponieważ tak czują, energia tych niskich wibracji unosi się i jest obecna w powietrzu w postaci fal, a jak wiemy z fizyki kwantowej, wibracja ma wpływ na otoczenie. Agresja rodzi agresję, co przecież  odczuwamy w naszym wnętrzu. Wystarczy przeczytać taki komentarz, a już wzbiera w nas dziwna fala, którą wyraźnie czujemy pod mostkiem, w brzuchu, w całym ciele.

Choć to trudne, należałoby skupić się na osobie pokrzywdzonej i to jej przesyłać energię wsparcia, podnosić na duchu. Co się stanie, gdy zignorujemy agresora? Poczuje się odtrącony. Nasz wewnętrzny agresor również. Może się nas obrazi i wyniesie na zawsze, zamiast psuć nasze zdrowie.

 

Dlatego w pracy z zapisami zakodowanymi na poziomie podświadomym odnajdujemy te, które powodują blokady energetyczne, i usuwamy. Przepracowane emocje nie mają nad nami władzy.

 

Długotrwały wpływ emocji o niskiej częstotliwości drgań na organizm ludzki to przyczyna chorób serca, ponieważ zostaje zaburzona jego praca. Prawidłowa liczba uderzeń serca na minutę odpowiada rezonansowi Schumanna, który z roku na rok rośnie i jest koherentny z częstotliwością pulsu Ziemi – według aktualnych pomiarów częstotliwość osiąga już wartość 12 Hz.

 

Zaburzenie naturalnego rytmu serca ma więc wpływ na przestrzeń całej planety, o czym również wiemy z fizyki kwantowej.

 

Aby ten rytm utrzymać, a w przyszłości zwiększać, żyć zdrowo, rozwijać się i wzrastać, powinniśmy żywić się energią radości, miłości, zrozumienia i akceptacji. Dlaczego wciąż ulegamy emocjom, które można nazwać dzikimi popędami? Czy naprawdę nie potrafimy zdobyć się na akty empatii (z pozytywnymi uczuciami) i zrozumienia? Co lub kto nas przed tym powstrzymuje? I dlaczego nasuwa mi się odpowiedź, że czynimy to sobie sami?

 

Proponuję ćwiczenie.


Wyobraź sobie, proszę, że jesteś obecny w scenie, którą oglądałeś na monitorze. Jesteś tam. Podejdź do osoby krzywdzonej, a zignoruj agresora. (Zignoruj. Nie rób do niego min i żadnych gestów. Potraktuj go, jakby go tam nie było). Podaj rękę osobie i powiedz w myślach: "Chodź, idziemy". Wyobraź sobie, że odchodzicie. Agresor nie ma żadnej władzy. To TWOJE wyobrażenie. Odchodzicie.
Teraz z pozycji obserwatora zobacz, jak zareagował krzywdziciel.
(Mój najpierw był w szoku, a potem się rozpłakał. Był gotów na zmianę stylu postępowania).

 

Kiedy zmieniamy nasze przekonanie, w mózgu powstają nowe ścieżki neurologiczne. Ponieważ zmienia się nasze postrzeganie, zmianie ulega przestrzeń, w której żyjemy. Destrukcyjne przekonania zostają zdezaktywowane, wobec czego nie przekazujemy ich naszym dzieciom. :)

 

Budujemy szczęśliwą przyszłość!


Kommentar schreiben

Kommentare: 0