W kierunku równowagi


Równowaga
jest wówczas, gdy zaniechamy potępiania.
Jesteśmy tak programowani, aby wykluczać inność, piętnować ją i nią gardzić.
Gdy widzimy zaniedbanego alkoholika i myślimy sobie "dno", to jest dobry moment na zastanowienie się, dlaczego ta osoba wzbudza w nas odrazę.
To oczywiste - przychodzi pierwsza myśl - przecież ja unikam alkoholu jak ognia.
Dlaczego go unikam?
Bo mój ojciec/matka/ dziadek... był pijakiem, więc ja robię wszystko, co w mojej mocy, by uniknąć takiego upokorzenia. Paradoksalnie pielęgnujemy w sobie uzależnienie, ponieważ wkładamy w nie mnóstwo swojej energii. Wbrew pozorom - kawał życia ładujemy w walkę. Pamiętajmy, że jeśli coś nas dotyka, to znaczy, że nas to dotyczy.
Poszukajmy tego urazu, zatroszczmy się o siebie tak, jak rodzic tego nie zrobił. Byliśmy wtedy bezradnymi dziećmi, ale teraz już sami podejmujemy decyzje. Znajdźmy w sobie to małe, zapłakane dziecko i dajmy mu to wszystko, czego nie dostało, bo pijący rodzic uwierzył w cudzą "prawdę". Nie obwiniajmy.
Nosimy się z awersją do ludzi o innym kolorze skóry? Dlaczego? Czy to nasze przekonanie, czy zbiór cudzych wartości? Skąd się wziął i dlaczego mamy nienawidzić ludzi tylko dlatego, że się od nas różnią? Urodziłem się w Polsce, Manu urodził się w Kongo. Czy jest tu wina? Jeśli tak, to zapytajmy, komu zależy na tym, by tak było. Nauczyłem się nienawiści do wyznawców innych religii. A czemu? Po co podzielono ludzi na "naszych" i "tamtych"?
Czy chodzi o to, żeby ludzie się wymordowali?
No dobrze, ale co to ma do rzeczy?
Otóż każdy aspekt, który drażni nas u innych, mamy w sobie. Mamy w sobie zaniedbującego rodzinę (ojca - pijaka), mamy w sobie wyniosłość Manu, a być może jego godną postawę, której nie wolno nam ujawnić i mamy w sobie poddanego  "swojemu"  bogu wyznawcę religii. Bo, o dziwo, jest Bóg "nasz" i "ich" (a podobno jest tylko jeden).
Jak wspomniałam: im bardziej więc dotyka nas coś w tych ludziach, tym mocniej nas to dotyczy. (Podobieństwo słów nieprzypadkowe).
Czasem wystarczy przyznać: Tak. Taki/taka właśnie jestem. Dlaczego stawiam opór piciu? Bo boję się/wiem/mam pewność, że tylko to mnie trzyma z dala od nałogu. Czemu gardzę "tamtymi"? Ponieważ dla nich to ja jestem "tamten", w gruncie rzeczy jestem taki sam jak "oni". To może być pierwszy krok ku zintegrowaniu w sobie skrajności, krok ku wewnętrznej równowadze. I pierwszy krok postawiony na drodze ku Sobie. :)

Jeżeli czujesz, że ten tekst coś w Tobie poruszył, i chcesz poznać swoje ograniczenia, uzdrowić wewnętrzne dziecko bądź przepracować inny aspekt, serdecznie zapraszam na sesję indywidualną.